poniedziałek, 16 listopada 2015

Steve Jobs (2015)

Niektórych życie Steve`a Jobsa bardzo fascynuje. Niektórych na tyle, że postanowili nakręcić 2 filmy na jego temat w przeciągu zaledwie 2 lat ;)

Niewątpliwie jest on postacią niezwykle charyzmatyczną, barwną i po prostu ciekawą. Stał się człowiekiem-legendą nie tylko dzięki temu, co stworzył, ale również dzięki temu, jaki był.

O ile film z 2013r. pokazuje nam trochę zagubionego gościa. O tyle Fass stworzył postać gbura, nie szanującego ani współpracowników, ani rodziny. Który wizerunek jest bliższy prawdy? Pewnie niestety ten drugi. Który bardziej zapada w pamięć? Również drugi. Który jest bardziej spójny? Cholera, pierwszy!

W filmie, który dziś zobaczyłam miałam wrażenie wyrwania z kontekstu pewnych zdarzeń i sytuacji. Wbrew pozorom część z nich była dla mnie zupełnie niejasna i trudno mi było zorientować się o co tam tak naprawdę chodzi - kto z kim walczy i o co. I można mi zarzucić nieskupienie czy brak inteligencji :P ale, do licha, takie rzeczy powinny być jednak w filmie jasne, prawda? Nie chcę musieć doczytywać po filmie historii. Bo film ma być zrobiony dla laika, a nie tylko człowieka z branży, tak!? Kino masowe nie powinno bawić się w hermetyczność jednak.

Miałam też wrażenie, że dużo lepiej wypadł tu wątek prywatnych relacji Jobsa, niż tych zawodowych (może i takie było zamierzenie twórców, nie wiem ...) - i tu chyba jestem trochę zawiedziona.

Reasumując:
Jest to kino dobre, ogląda się je bez znużenia. Nie podzielę jednak ogólnego zachwytu i oczarowania, bo ja wyszłam z kina z lekkim niedosytem. Dokładnie jak w przypadku "Zaginionej dziewczyny" ;)

U mnie 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz