Obejrzałam ten film już kilka dni temu. Trudno mi jednak było zabrać się do napisania czegokolwiek. Rzadko bowiem się zdarza, żeby targały mną aż tak sprzeczne odczucia.
Z jednej strony film wzbudził mój zachwyt nad plastycznością kadrów, nad niebanalną konwencją, nad rewelacyjnym totalnym oderwaniem od rzeczywistości. Z drugiej miałam wrażenie kompletnego bełkotu na ekranie, który nudził i miażdżył swoją głupotą i raził po uszach dennymi dialogami. A główna bohaterka, grana przez Helenę Sujecką irytowała mnie bezbrzeżnie ;) Zresztą nigdy jej nie lubiłam - ten typ urody i charyzmy jakoś mnie od zawsze odstręczał.
Gdybym miała się zastanowić nad oceną tego filmu, to wybrałabym chyba bezpieczną gdzieś po środku - co jednak zupełnie nie odzwierciedla tego, co czułam podczas i po seansie. Bo jak można jednocześnie kochać i nienawidzić? Jak można lubić i nie chcieć oglądać? A jednak.
Gdybym miała się zastanowić nad oceną tego filmu, to wybrałabym chyba bezpieczną gdzieś po środku - co jednak zupełnie nie odzwierciedla tego, co czułam podczas i po seansie. Bo jak można jednocześnie kochać i nienawidzić? Jak można lubić i nie chcieć oglądać? A jednak.
Nie potrafię nawet wyrazić swojego rozczarowania tym filmem. Tak bardzo chciałam się dać porwać klimatowi i częściowo się to udało. Bo jedna moja połowa krzyczała "chcę więcej!", druga jednocześnie "wyłącz to badziewie!" Nie jestem więc usatysfakcjonowana zupełnie. I bardzo żałuję.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz