wtorek, 17 lutego 2015

Kingsman: Tajne służby (2014)

Wyhaczyłam ten film w repertuarze już kilka miesięcy temu. Pewnie ze względu na Colina Firtha, bo zwykle przyjemność sprawia mi patrzenie na niego na ekranie. Ta jego brytyjskość i gentelmańskość aż biją zwykle po oczach, a jego wykonaniu to naprawdę jedynie atut :)

Trochę mnie w którymś momencie zmroziła informacja, iż jest to film o agentach służb specjalnych, bo filmów akcji zwykle nie oglądam, a jeśli mi się zdarzy, nie sprawiają mi one frajdy. Jednak po dość dobrych opiniach, jakie zebrał w ciągu ostatnich kilku dni (od polskiej premiery), postanowiłam dać mu szansę.

Ależ zupełnie nie żałuję tej decyzji! To było naprawdę genialne widowisko - pastisz kina akcji w najlepszym wydaniu. Wszystko tam było fajne i porywające. Mimo wielu scen, które potocznie nazywam "strzelawkami", mimo lejącej się hektolitrami krwi (choćby w porażającej scenie w kościele), naprawdę oglądałam go z wypiekami na twarzy.

Można by mu zarzucić schematyczność - młody gniewny obłaskawiany przez agenta (Colin), kończącego karierę i pragnącego przekazać pałeczkę. Nie przeszkadzało mi to jednak zupełnie. Bo tyle smaków i smaczków, które zawierał ten film (choćby sepleniący Samuel L. Jackson), naprawdę przełamywało wszelkie schematy.

Bawiłam się rewelacyjnie i ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji o odwiedzeniu kina.

Wam również polecam!
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz