wtorek, 6 stycznia 2015

Niezłomny (2014)

Mam wrażenie, że niektóre filmy są tak bezczelnie krojone pod Oscary. Ma być dużo patosu, ma być historia chwytająca widza za serce. Ma być bohater, który mimo przeciwności losu, wychodzi z opresji z podniesioną głową. I gdyby nie to, że jest to historia autentyczna, trudno byłoby w nią uwierzyć. Bo mnie się w historię "Niezłomnego" prawie nie udało.

Angelina Jolie dwoiła się chyba i troiła, a i tak efekt nie jest do końca zachwycający. Bohater, mimo że polubiłam go od początku, nie do końca mnie przekonał. Nie był na ekranie wcale tak charyzmatyczny jak wynikać by mogło ze scenariusza filmu. Jego losy, choć tragiczne, nie wywołały we mnie niestety zbyt wielu emocji.

Film jest poza tym bardzo nierówny - owszem, są momenty mocne, w których podskakiwałam na kinowym fotelu, zakrywałam oczy i uszy i aż syczałam z przerażenia. Są jednak również chwile, gdy powieki same mi opadały, ulegając znużeniu. Nie na tak opowiedzianą historię zasłużył Zamperini!

Rozśmieszały mnie motywy w stylu "Forresta Gumpa" czy "Życia Pi" - ale z nimi akurat polemizować nie mogę, bo napisało je ponoć samo życie :) Jednak powodowały one, że historia stawała się dla mnie jeszcze mniej wiarygodna.

Mimo wszystkich powyższych uwag, seans uważam za całkiem udany. Niewiele wojennych filmów udaje mi się obejrzeć "ciurem", siedząc przez ponad 2h w kinie. Tak więc - było dobrze, ale mogło być jeszcze lepiej :)

U mnie 7/10 - bliżej 6,5 ;)

7 komentarzy:

  1. Naprawdę? Powieki Ci same opadały? No to jestem w szoku. Ja przez okrągłe dwie godziny siedziałem jak na szpilkach, by ostatnie piętnaście minut przesiedzieć ze świeczkami w oczach! Co do krojenia filmu pod Oscary, muszę się zgodzić - "Niezłomny" to baaardzo amerykański film, ale już dawno tego typu film mnie tak mocno nie zachwycił, a właściwie żaden nigdy mnie nie chwycił tak mocno za serducho! Ode mnie była dycha, ale to już pewnie widziałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widziałam i powiem szczerze, że się dziwię. Mnie aż żebra rozbolały od długości filmu. I mimo dużej brutalności brakowało mi tego napięcia, o którym Ty mówisz. Nie dałam się w pełni porwać Angelinie ;)

      Usuń
  2. O rety! Zupełnie jakbyśmy widziały dwa różne filmy!
    Ja tych nierówności totalnie nie zauważyłam, byłam wgapiona w ekran od pierwszych minut do samego końca. Chociaż nie.. często zasłaniałam oczy na tych brutalnych i realistycznych scenach.
    Świetni aktorzy, muzyka idealna, chociaż zgadzam się, że film bardzo oscarowy, to i tak dałam 9/10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też często zasłaniałam oczy.
      Dziś się zastanawiam czy mojego odbioru nie zakłóciło to, że seans był godzinę po "Whiplash".

      Choć nie ... charyzmy tu zdecydowanie mniej :) Bohater mało wyrazisty i widać niestety, że prowadzony kobiecą ręką, co w tym przypadku nie jest komplementem ... :(

      Usuń
    2. Mało wyrazisty? Dlaczego widać, że kobiecą ręką?
      Whiplash jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że mi się spodoba co najmniej tak samo, jak Tobie :)

      Usuń
    3. Przez cały seans miałam wrażenie że czegoś mu brakuje, że mimo wszystko jest jakiś mało zdecydowany, że brak mu jeszcze trochę pazura - ale to wrażenie jedynie, którego słowami nie umiem uchwycić :/

      Usuń
    4. Spoko, też tak czasami mam, jak chyba każdy :D
      Swoją drogą, zawsze mnie to zachwyca - ile ludzi, tyle interpretacji :)

      Usuń