poniedziałek, 5 stycznia 2015

Wielkie oczy (2014)

Tim Burton to jeden z tych reżyserów, których wizje mnie przerażają i odpychają. To jeden z tych twórców, których filmy kompletnie mnie nie przekonują. I mimo wielu dawanych szans, zawsze kończyło się tak samo - zniechęceniem i obrzydzeniem - do filmu i do samej siebie, że po raz kolejny "dałam się nabrać".

Dlatego też właśnie zupełnie nie miałam w planach oglądania "Wielkich oczu". Nie śledziłam zapowiedzi, nie trzymałam ręki na pulsie, kiedy ma wejść do polskich kin. Jednak pod koniec roku 2014 zerknęłam na jakieś zdjęcie, na którym Amy Adams siedziała przy sztaludze, na innym Christopher Waltz miał ten charakterystyczny błysk w oku - i poczułam się kupiona. Wtedy już wiedziałam, że jednak Burton szansę dostanie. Bo skoro dostał ją ostatnio Dolan (i w pełni wykorzystał swoją "Mommy"!), to czemu wobec Tima miałabym być surowsza.

Niektórzy po tym filmie stwierdzili, że Burton się skończył. Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że dopiero się zaczął ;) Bo mimo zakręconej historii (opartej zresztą na faktach!), było naprawdę niezwykle normalnie :) Nie było dziwnych stworów rodem z "Soku z żuka" czy "Frankenweenie". Nie było bohaterów podobnych do Edwarda Nożycorękiego. Była za to historia malarki - Margaret Keane - dziewczyny ufnej, naiwnej, realizującej swą pasję.

Amy Adams naprawdę mnie swoją rolą przekonała. W jej oczach widać było pasję tworzenia, a jednocześnie zagubienie i to straszne pragnienie bycia szczęśliwą. Bo taka najprawdopodobniej była właśnie jej bohaterka, co w pełni odzwierciedlały namalowane przez nią obrazy.

Christopher Waltz natomiast - z tym swoim obłędem w oczach, z tym szaleństwem i ekscentryzmem - również okazał się być właściwym aktorem na właściwym miejscu. Można by mu zarzucić, że wszystkie role gra podobnie. Może po prostu w takich rolach sprawdza się najlepiej? :)

Seans uznaję za wyjątkowo udany - nie tylko ze względu na towarzystwo, w jakim dane mi go było zobaczyć ;) To naprawdę świetnie zrealizowana opowieść - bardzo plastyczna, barwna, trzymająca w napięciu i zwyczajnie ciekawa. 

Myślę, że w wyścigu po najważniejsze filmowe nagrody nie pozostaje w tyle :)

U mnie 8/10

2 komentarze:

  1. Ja też się staram trzymać z dala od Burtona, to nie dla mnie reżyser, ale czasem coś zerknę i zawsze jestem zawiedziony.

    Na te "Oczy" może się skuszę, ale tylko ze względu na Waltza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli "klasyczny Burton" jest nie dla Ciebie to "Wielkie oczy" powinny Ci się faktycznie spodobać. Daj znać po seansie ;)

      Usuń