czwartek, 8 stycznia 2015

Whiplash (2014)

Kilku filmowym Blogerom udało się ten film zobaczyć w terminie przedpremierowym. Zachwytów było sporo, więc wiedziałam, że będę chciała ten film zobaczyć. Zwłaszcza, że główną rolę grać miał Miles Teller, do którego od jakiegoś już czasu czuję delikatną miętę. 

Im jednak bliżej daty polskiej premiery dopadała mnie trema na zasadzie: "głupio byłoby być rozczarowaną" czy też "co jeśli mnie się nie spodoba?" Tak to czasem bowiem z głośnymi zachwytami bywa, że poprzeczka w oczekiwaniach rośnie i obawiałam się, że film im nie sprosta.

Jednak tym razem z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że film nie tylko oczekiwaniom dorównał, ale i je przerósł. Dawno bowiem nie widziałam na ekranie tak charyzmatycznych bohaterów. Dawno nie przeżyłam seansu tak silnie - czując niemal ten pot, krew i łzy - jakbym to ja grała na perkusji czy zmagała się z nauczycielem-potworem.

Sama kiedyś grałam na pianinie - wiem więc ile samozaparcia wymaga taka nauka. 

Tellera znałam do niedawna jedynie z ról komediowych i obyczajowych. Obawiałam się, że nie udźwignie roli dramatycznej. Poradził sobie jednak świetnie i jestem pełna dla niego podziwu.

Jednak to, co wyprawiał na ekranie J.K. Simmons przyprawia mnie do tej pory o dreszcze. Filmweb podpowiada mi, że widziałam go w kilku filmach. Nigdy wcześniej jednak nie zwróciłam na niego ani krzty uwagi - zapewne nie miał do zagrania tak spektakularnych ról. W "Whiplash" stworzył tak przerażającą, a zarazem pasjonującą kreację, że siedziałam jak urzeczona. W niektórych momentach zdarzyło mi się nawet wstrzymać oddech i wbić sobie paznokcie w dłonie. A scena finałowa zwyczajnie wbiła mnie w fotel!

Wyszłam z seansu tak pochłonięta i zafascynowana, że zapytana o wrażenia nie potrafiłam bąknąć żadnego sensownego wyjaśnienia :) Dopiero dziś udało mi się poskładać do kupy wszystkie myśli.

Uwielbiam to uczucie po filmie, gdy przeżyło się go całą sobą - psychicznie i fizycznie, gdy film siedzi w głowie nadal, mimo że oglądało się go kilka dni wcześniej.

POLECAM go z pewnością.
U mnie 9/10

2 komentarze:

  1. To jako jedyna nie jestem aż tak zachwycona? Jako jedyna uważam film za dobry ze świetną muzyką i genialnym Simmonsem, ale ogólnie zasługującym na 7,5/10? O co chodzi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam opinie podobne do Twoich :) Także spoko. Ale generalnie poniżej 7 nie schodzi :D

      Usuń