Zdarza się tak, że trafiasz na jakiś film zupełnym przypadkiem - ot, zaintryguje Cię tytuł i włączasz. Potem przecierasz oczy ze zdumienia, widząc całą plejadę aktorów, których dobrze znasz (Sandler, Garner, DeWitt, Elgort), a przecież nie miałeś pojęcia o istnieniu tego filmu. Ale najgłośniej wybuchasz śmiechem, gdy niezwykle znajomy i ciepły głos narratora okazuje się być głosem Twojej ukochanej aktorki - Emmy Thompson.
Takiego objawienia dostałam w sobotę. I na samo wspomnienie mam uśmiech na twarzy.
Film bowiem okazał się nie tylko aktorską niespodzianką, ale i bardzo dobrze skonstruowanym dramatem, przedstawiającym międzyludzkie stosunki w dobie rządzącej komunikacji internetowej. Pokazał kilka zupełnie odmiennych punktów widzenia, obnażając ludzkie słabości, wynikające głównie z problemów w porozumiewaniu się - nie tylko międzypokoleniowym.
Jason Reitman (scenarzysta i reżyser filmu) okazał się być bardzo wnikliwym obserwatorem współczesnego świata. W tej wielowątkowej opowieści w bardzo subtelny sposób ukazał sedno dzisiejszych interpersonalnych relacji.
Nie ma w tym filmie fajerwerków, ani spadających bomb. Nic nie szokuje na tyle, żeby po seansie czuć psychiczne poturbowanie. A mimo to jest jednym z tych filmów, o którym myślisz jeszcze w kilka godzin / dni po oglądaniu. Zostawia w Tobie część siebie.
I o to właśnie w kinie chodzi :)
Gorąco POLECAM!
U mnie 8/10
dobrze to ujęłaś :) wczoraj go oglądałam, a dzisiaj siedzę i rozmyślam nad nim i tym co w nim pokazane. baaardzo mi się podobał!
OdpowiedzUsuńA film ten znajduje się na różnych listach rozczarowań roku (tak ja jakiś czas temu na niego trafiłam). Mi też się podobał.
OdpowiedzUsuńCo prawda o gustach się nie dyskutuje, ale jestem zaskoczona. W końcu to całkiem zgrabny kawałek kina. Nawet jeśli kogoś tematyka bezpośrednio nie dotyczy, jest w stanie znaleźć w nim jakiś punkt zaczepienia. Ogląda się też przecież przyjemnie, prawda? :)
Usuń