On i Ona spotykają się raz i drugi, i trzeci, i kolejny. I tak przez miesiące, czasem lata. Wciąż w podobnych okolicznościach przyrody (hotelowy pokój), w różnych jednak stadiach swojego życia. Uprawiają seks, dużo rozmawiają, z czasem zaczynają się przyjaźnić i ...
Znany motyw? Filmowy, rzecz jasna, bo o prywatne życie Was nie pytam ;-) Ano znany i lubiany przez twórców kina - jak widać. Bo już w 1978r. było "Za rok o tej samej porze" z Ellen Burstyn, a w 2012r. powstało "28 pokoi hotelowych". Podobny motyw był również w "Jeden dzień" z Anne Hathaway. Możliwe, że w tzw. międzyczasie stworzono jeszcze inne tego typu filmy - mnie jednak nie są znane - jeśli macie jakieś tytuły na podorędziu, to rzucajcie - chętnie je obadam :)
Film zapowiada się i zaczyna dość nudnawo. Seks, seks i tylko seks. Pomyślałam więc - WTF? Pruderyjna nie jestem, ale gdybym chciała obejrzeć pornola, to przecież wybrałabym odpowiedni tytuł ;-) Ale nie dajcie się temu zrazić - bo to przygrywka, wstęp - tak jak początek każdej tego typu znajomości. Znajomości, która następnie ewoluuje, przechodzi przez różne etapy, zmienia się i dojrzewa. Tak w moich oczach zmieniły się odczucia co do tego filmu - zdecydowanie bardziej mi się zaczął podobać, a moja ocena zaczęła się zwiększać z każdym kadrem.
Ale ... więcej spojlerów nie będzie :) Poza jednym, malutkim - z czasem film zaczyna przypominać trylogię Linklatera ("Przed wschodem słońca", "Przed zachodem słońca", "Przed północą") - w końcu tutaj bohaterów też jest tylko dwoje :) Myślę więc, że miłośnikom może się ten film również spodobać.
Nie jest to film - arcydzieło, z pewnością. Ale wydaje mi się, że warto się z nim zapoznać, co Wam serdecznie polecam.
U mnie 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz