Wobec tego filmu nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. Wiedziałam, że to będzie jeden z tych obrazów, które oczywiście będę chciała zaliczyć, ale bez pośpiechu, bez podniecenia, bez zbytniej ekscytacji. Tak nastawiona zasiadłam więc w weekend do seansu i ...
dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam.
To opowieść o 2 facetach, którzy przez zupełny przypadek zaczynają parać się prostytucją (John Torturro) i alfonsostwem (Woody Allen) ;-) I brzmi to naprawdę dość kuriozalnie, mogło więc stanowić punkt wyjścia dla naprawdę śmiesznego scenariusza, ale na ekranie już wcale tak zabawnie nie jest.
Owszem, komedia ta ma swoje lepsze momenty, ale generalnie to wieje trochę nudą. Z każdym kolejnym filmem z Woodym Allenem dochodzę do wniosku, że mi się on znacznie przejadł. Nie pokazuje niczego nowego - jest wiecznie tym samym ekscentrykiem, machającym rękami, z mocno podstarzałym już poczuciem humoru. Na plus jest więc fakt, że ostatnio we własnych filmach jest tylko reżyserem ;-)
I w rezultacie zły ten film na pewno nie był, na pewno nie czułam się zażenowana. Ale i nie uśmiałam się - jak to na komedii być mogło.
U mnie - słabe 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz