środa, 17 września 2014

Zanim zasnę (2014)

Idąc do kina wczoraj, nie sprawdziłam gatunku, w jakim będzie film, na który się wybieram. W swoim pokrętnym umyśle założyłam, że to kolejna obyczajówka w stylu filmu, jaki mieliśmy okazję niedawno oglądać w wykonaniu duetu Kidman-Firth - "Droga do zapomnienia". Oceny rozczarowanych widzów utwierdzały mnie natomiast w przekonaniu, że to kolejny średniak lub wręcz słabizna. Nie zniechęciło mnie to jednak. Coś mnie na ten film do kina pchało, a ja staram się swoim przeczuciom ufać ;-)

Faktycznie okazało się, że to thriller - na szczęście ten pełnokrwisty - dokładnie taki, jakiego mi było trzeba na wczorajsze popołudnie. Krzyczałam, zakrywałam oczy i uszy, płakałam ze strachu, ale i ze smutku. Film wywołał we mnie tyle skrajnych emocji, że aż się sama dziwię, bo dawno nie udało się to już żadnemu filmowi. Ten zaś wyrypał mi mózg, grzmotnął między oczy, przeżuł, wypluł, a na koniec kopnął w zadek i dał prztyczka w nos.
 
Film jest historią Christine (w tej roli Nicole Kidman), która pod wpływem wypadku straciła pamięć. Każdego dnia, gdy zasypia, jej mózg się resetuje, nie pamięta niczego, nawet tego, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie wie, kim jest, co robi, nie poznaje ludzi z najbliższego otoczenia. Każdego dnia w swojej świadomości, za radą neuropsychologa, buduje swoje nowe stare życie na podstawie nagrań video stworzonych w poprzednich dniach. Co jest prawda, a co fikcją? Komu ma wierzyć i komu zaufać?

Może moja inteligencja zaszwankowała, może byłam zmęczona i nie pracowałam na zbyt wysokich obrotach, ale wg mnie było w tym filmie mnóstwo elementów zaskoczenia - z całą pewnością nie mogę więc powiedzieć, że było sztampowo, nudno, przewidywalnie czy prosto.

Czy było merytorycznie? Może nie zawsze i nie do końca. Np. nie daje mi spokoju sprawa, kiedy właściwie, w którym momencie i dlaczego rozpoczęła się terapia Christine u dr. Nascha? Nie zaburzyło mi to jednak odbioru całości. Cieszę się bowiem, że film nie pozostawił mnie obojętną czy zniesmaczoną, jak to się zadziało z innymi, którzy się już o tym filmie wypowiadali.

Ja wyszłam z kina rozedrgana, podzielona na tysiąc kawałeczków, zapłakana, ale i fantastycznie usatysfakcjonowana.

To naprawdę dobre kino.
I z czystym sumieniem je POLECAM

U mnie mocne 7/10

2 komentarze:

  1. Łoooo! Naprawdę zachęcająca opinia! Już dawno nie oglądałam filmu, który by wywołał u mnie podobne emocje, więc zaczynam się poważnie zastanawiać nad wypadem do kina na ten właśnie tytuł :)
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko w razie czego nie bij, dobra? ;-) Bo inni straaaasznie krytykują - chociaż osobiście zupełnie ich nie rozumiem :)

      Usuń