czwartek, 16 października 2014

Kochałem ją (2009)

Niezbyt często sięgam po melodramaty, aczkolwiek przed nimi nie stronię. Po prostu nie zawsze mam ochotę dostarczyć sobie tego typu emocji i się spłakać. Za tym filmem jednak przemawiało sporo dobrego - jest na podstawie kobiecej powieści, reżyserowany kobiecą ręką (choć reżyserka do tej pory znana mi raczej z aktorskiej strony), a także gra w nim Daniel Auteuil, który jest jednym z bardziej lubianych przeze mnie francuskich aktorów.


Początek nie przedstawiał się zbyt emocjonująco - ot, snująca się po ekranie dziewczyna z miną cierpiętnicy. Okazuje się, że mąż ją porzucił, zostawiając z dwiema córeczkami, ale to nie ona jest głównym tematem filmu. To opowieść jej teścia (który chyba próbuje ją pocieszyć) jest najważniejszym wątkiem. I to jego wspomnienia o miłości z Mathilde są iście melodramatyczne.

To opowieść o pięknym uczuciu, pożądaniu, ale także konieczności dokonywania życiowych wyborów - takich, których potem żałujemy do końca życia i wspominamy po latach. 

Reżyserka w bardzo subtelny sposób pokazuje nam relacje międzyludzkie i prowadzi widza przez świat bohaterów. Porusza, wzrusza i przekonuje. I choć nie jest to film, na którym wylewa się morze łez, pozostawia po sobie dużo ciepłych uczuć.

POLECAM!
U mnie 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz