niedziela, 5 października 2014

Iniemamocni (2004)

Nie cierpię filmów o superbohaterach. Szerokim łukiem omijam zawsze wszelkie starcia tytanów, Supermanów, Batmanów i innych herosów. Nie kręcą mnie zupełnie postaci ratujące świat przed zagładą. Nie fascynują mnie i tyle.

Nie lubię także kreskówek, więc sięgam po nie w wyjątkowych sytuacjach (najczęściej w weekend z dzieckiem, ewentualnie w kinie z dzieckiem, czyt. zawsze z dzieckiem - li i jedynie! ;-) )

Bajka ta spełniała więc wszystkie możliwe wymogi, żeby mi się nie podobać. Ale nie od dziś wiadomo, że jestem masochistką. Zasiadłam więc przed telewizorem razem z Córą.

I co? I zwyczajnie świetnie się bawiłam! To niesamowite, ale dałam się wciągnąć w tę super-akcję :) Było głośno, było szybko, było porywająco, a przede wszystkim po prostu niezwykle interesująco.

Sama zaciskałam pięści, kibicując postaciom. Sama z wrażenia krzyczałam, gdy byli o włos od śmierci.

Rzadko mi się to zdarza, więc przyznać muszę, że to naprawdę fajny kawałek kina.
POLECAM!

U mnie 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz