piątek, 24 października 2014

Chatroom / Pokój na czacie (2010)

"Wyrosłam z czata" czy też wręcz "wychowałam się na czacie" - mogę się do tego już dzisiaj publicznie przyznać ;-) Kilkanaście lat temu bowiem dość namiętnie korzystałam z komunikatora zwanego ircem - dzięki niemu poznałam mnóstwo ludzi, a niektóre znajomości przetrwały do dziś dnia (z tego miejsca serdecznie pragnę pozdrowić przede wszystkim Ewę ;-) oraz mojego Szanownego Małżonka ;-) )

Podobnie jak bohaterowie nie zdawałam sobie wówczas sprawy z tego, ile zagrożeń niesie za sobą zatracenie się w wirtualnym świecie.
Nie bałam się, ufałam ludziom i miałam w tym wszystkim naprawdę cholernie dużo szczęścia. Bo trafiłam (w większości przypadków) na naprawdę fajne, mądre wrażliwe osoby, a nawiązane wtedy przyjaźnie okazały się być trwałe i wartościowe.

Bohaterowie filmu tyle szczęścia nie mieli. Jeden z paczki "przyjaciół" okazuje się być charyzmatycznym manipulantem, grającym na cudzych uczuciach i doprowadzającym do prawdziwego nieszczęścia.

Bardzo podobała mi się konwencja tego filmu, a przede wszystkim ukazanie w ludzki i zrozumiały sposób spotkań w wirtualnym świecie. Dużo większe wrażenie wywarł on również na mnie w porównaniu z "Salą samobójców", która oglądana kilka lat temu wydała mi się jakimś totalnie wydumanym dziwadłem. Ale planuję do niej jeszcze wrócić i spróbować dostrzec to drugie dno, którym większość się zachwyca. 

Poruszył mnie ten film i dotknął czułą strunę. 
A już obecność na ekranie Imogen Poots i Aarona Taylora-Johnsona to istna wisienka na torcie.

I właśnie dlatego POLECAM.
U mnie 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz