Ciasne pomieszczenie, kilka osób, nocne rozmowy - wiele było już filmów opartych na tym schemacie. I bardzo mi on zresztą odpowiada. Oczywiście pod warunkiem, że dialogi są intrygujące, a aktorzy charyzmatyczni. Bez tego niestety można spodziewać się jedynie nudy.
Na szczęście nie dotyczy to filmu z Elisabeth Taylor i Richardem Burtonem, a także Sandy Dennis i Georgem Segalem. Ta czwórka zdziałała na ekranie cuda. Chemia, magnetyzm, cała gama wzbudzanych emocji - to cechy, którymi mogą się poszczycić. Choć przyznać muszę, że to panie wiodły tu prym i zupełnie zasłużenie obie zostały za te role uhonorowane oscarowymi statuetkami.
Świetnie także napisano dialogi - ponad dwugodzinna "paplanina" na ekranie jest w stanie często zmęczyć nawet najwytrwalszych. Tu zaś trzyma w napięciu przez cały seans, nie nudzi ani przez chwilę, wywołując zdziwienie, przerażenie, smutek, przeplatane subtelnymi ironicznymi dowcipkowaniami.
To naprawdę solidne kino, które nie zestarzało się przez pół wieku ;-)
POLECAM!
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz