Znowu na mój ekran zawitała Shailene Woodley. Przypadek? Ano nie :) Urzekła mnie ostatnio w "Gwiazd naszych wina", postanowiłam więc iść za ciosem i przyjrzeć się nieco bliżej jej filmografii. Wybór padł na jeden z nowszych filmów, w klimacie sci-fi, ale tej młodzieżowej odmianie.
Bo zdecydowanie targetem tej historii są młodzi ludzie, nie oszukujmy się. Główna bohaterka jest małoletnia i jej postrzeganie rzeczywistości również momentami nieco dziecinne.
I choć wizja przyszłości jest całkiem interesująca, scenariusz (ponad 2h filmu!) poprowadzony na tyle zgrabnie, że film dało się bez uszczerbku na zdrowiu obejrzeć, o tyle po seansie miałam wrażenie, że właściwie pozostawił pustkę. Że był o niczym. Że do niczego nie prowadził. Niczego nie rozwiązał.
To naprawdę miłe widowisko - nie razi po oczach, nie krzyczy z głupoty. Ale pozostawia spory niedosyt, który (nie wykluczam) może będzie zniwelowany przez kolejne części. W każdym razie na pewno dam im jeszcze szansę :)
Miłym zaskoczeniem produkcji jest obecność Milesa Tellera, z którym Shailene spotkała się już na planie filmu "Cudowne tu i teraz", a którego oglądanie od jakiegoś czasu sprawia mi niezłą przyjemność - śmieszy mnie ten człowiek i jakieś ciepło po sobie zawsze zostawia :) Rola Kate Winslet - wbrew przewidywaniom - niestety lekko bezpłciowa i mało charakterystyczna, więc szerzej rozwodzić się nie będę.
U mnie 5/10
Miałam ten film dziś w planach, ale w ostatnim momencie przegrał z kolejnym odcinkiem "Ally McBeal" ;)
OdpowiedzUsuńZgodzę się co do Milesa Tellera, ma w sobie to coś. Też bardzo lubię oglądać go na ekranie, szczególnie po filmie "Cudowne tu i teraz".
Och, od lat się zabieram, żeby sobie odświeżyć "Ally ...", ale wiecznie na seriale czasu mi brak :)
Usuń