Nie lubię Keiry Knightley - to chyba żadna nowość w sumie. Irytuje mnie jej szczękościsk (popatrzcie tylko na plakat!), irytuje mimika, rozczula totalny brak cycków i krzywe zęby. Przyznać jednak muszę, że aktorką jest niezłą i mimo, że mnie wkurza, lgnę do jej filmów jak mucha i w sumie całkiem sporo widziałam, a większość z nich ma u mnie wysokie noty.
Ten film był więc kwestią czasu, a choć od polskiej premiery minął już miesiąc, paliłam się do kina dość umiarkowanie. Entuzjastyczne opinie innych z jednej strony podsycały moją chęć obejrzenia go, z drugiej napawały lękiem, że nie podzielę tej zbiorowej fascynacji. Dziś w końcu nadszedł dzień, w którym z czystym sumieniem mogłam pobiec na niego do kina. Jaki był więc efekt?
Zamknęłam na chwilę oczy, zapomniałam o Keirze, dałam się ponieść chwili. Pozwoliłam, by historia, muzyka i poszczególne kadry porwały mnie bez reszty. Z wielką radością patrzyłam na Marka Ruffalo, który ostatnio pozytywnie mnie zaskakuje ("Iluzja", "Wszystko w porządku"). Wsłuchałam się w dźwięki, które mnie urzekły (choć sam głos KK mnie nie zachwycił - przykro mi).
Niesamowite ciepło biło z tej opowieści. Bohaterzy na te 100 minut stali się mi niezwykle bliscy. Razem z nimi cieszyłam się z ich sukcesów, razem z nimi byłam bliska łez w chwilach ich smutków. A wydawało mi się, że ostatnio empatia nie jest moją mocną stroną, że zamknęłam się w swojej skorupie, którą trudno rozłupać. Im się to jednak udało.
Dlatego też jeśli Wasze kina grają jeszcze ten film, to nie zastanawiajcie się dłużej. Gwarantuję, że zawiedzeni nie będziecie.
POLECAM!
U mnie mocne 8/10
Też dałam 8 :) Byłam w kinie jakoś tuż po polskiej premierze i do teraz wspominam ten film z takim... rozczuleniem :) W sumie to chętnie go zobaczę ponownie, ale to już może w domu ;)
OdpowiedzUsuńI zakochałam się w ścieżce dźwiękowej! Na maksa, nawet w niektórych piosenkach wykonywanych przez Keirę :D
Pozdrawiam!
A ja się cieszę, że zdążyłam go jednak upolować, bo faktycznie dużą byłoby stratą niezobaczenie go w kinie :)
UsuńJa tam Keiry nic nie mam, bardziej mnie zawsze drażni(ł) Mark Ruffalo... No, ale... Koniecznie muszę obejrzeć. Nic tylko jutro (jak najszybciej!!) iść do kina :)
OdpowiedzUsuńHaha, a mnie by nie przyszło do głowy, że kogoś Mark może irytować ;-) Co kraj to obyczaj :) A do kina czym prędzej - zachęcam :)
Usuń