Śmierć Robina Williamsa była dla mnie wyjątkowo dużym szokiem. Sama nie spodziewałam się, że aż tak ogromnym. Ale przez to kompletnie nie byłam w stanie przez ostatni tydzień odkleić się od niego myślami i poza "Człowiekiem przyszłości", o którym pisałam TUTAJ, obejrzałam jeszcze kolejne 5 filmów z jego udziałem. Tak, wiem, to kompletne szaleństwo. Cóż mogę jednak poradzić na to, że potrzebowałam tego jak tlenu niemalże ...
1. "The Angriest Man in Brooklyn" (2014)
Na pierwszy ogień poszedł film najnowszy - chciałam poczuć ducha Robina niemalże unoszącego się nad tym filmem.
To niezwykle banalna historia - facet, będąc na wizycie u lekarza, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory i zostało mu naprawdę niewiele czasu. Co prawda przez pomyłkę otrzymuje informację, iż zostało mu jedynie 90 minut i przez te 1,5h próbuje zbawić świat - swój mały świat - poprawić relacje z najbliższymi, co kiepsko mu wychodzi, ale film ogląda się naprawdę super!
Bo jest całkiem dobrze skonstruowany - Robin świetny, partnerujący mu Mila Kunis, Melissa Leo i Peter Dinklage - też fajnie. Do tego wartka akcja i poruszająca pointa.
A tekst padający z ust głównego bohatera o tym, że na jego nagrobku będzie widniał napis "1951-2014" rozszlochał mnie porządnie ...
Film polecam.
U mnie 7/10
2. "Najlepszy ojciec świata" (2009)
Słodko-gorzka komedia o relacji ojca z synem. O tym, dokąd prowadzi kłamstwo i jak łatwo się w nim zatracić.
Świetny obraz ku przestrodze dla większości rodziców. I choć odebrany przeze mnie wyjątkowo personalnie, może Wam również się spodobać :)
I nie dajcie się zrazić pierwszym 30 minutom - później jest nieco inaczej ;-)
U mnie 6/10
3. "Całe życie z wariatami" (2009)
Jedyny film w zestawieniu, w którym Robin nie grał głównej roli. Ale jego epizod - seksoholika uzależnionego od alkoholu bardzo na TAK ;-)
Sam film zaś kompletnie mnie nie porwał. Nie potrafię powiedzieć, co mi w nim właściwie nie zagrało, poza tym, że po prostu mnie znużył ...
Nie lubię
5/10
4. "Nocny słuchacz" (2006)
To mógł być naprawdę pełnokrwisty thriller. Na taki się zresztą zapowiadał. Rola Robina i Toni Collette - bez zarzutu. Scenariusz fajny, aczkolwiek nieco sztampowy i przewidywalny. I chyba właśnie dlatego na kolana mnie nie powalił.
Jednak dla samego aktorstwa zobaczyć warto.
U mnie 6/10
5. "Flubber" (1997)
Nie lada problem mam w tym filmem. Nie oglądałam go w dzieciństwie, bo wówczas jeszcze nie powstał. Jako nastolatka nie oglądałam, bo przecież to nie jest film dla nastolatków ;-) Obejrzałam go dopiero kilka dni temu ... i nie potrafię się zachwycić.
Owszem - postać odjechanego profesorka, naukowca, wykreowana przez Williamsa jest bardzo sympatyczna i Robinowi niczego zarzucić nie mogę. Ale fabuła ... oj, no ... dziecinada po prostu, no.
Może gdybym oglądała ten film z Córką, mój odbiór byłby nieco inny. Ale w związku z tym, że oglądałam sama, kompletnie mnie nie ujął.
U mnie 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz