Dziwną prawidłowość ostatnio zauważam. Filmy, krytykowane przez innych, mnie się podobają. Te, które podobają się ogółowi, mnie zupełnie nie wzruszają. Nie przyzwyczaiłam się jednak jeszcze do tej myśli i sięgnęłam wczoraj po film ...
który zbiera wysokie oceny. Na swoje nieszczęście chyba.
Bo naprawdę czuję się nim totalnie ogłupiona. Był tak przewidywalny, sztampowy i nieodkrywczy, że aż niemalże żałuję czasu poświęconego na jego oglądanie (chociaż na szczęście to jedynie 90kilka minut). Gdzie ta aura tajemniczości, o której inni wspominali? Gdzie ten niepowtarzalny klimat? Gdzie to budowane napięcie? Ja go nie dostrzegłam. A wręcz ziewałam, zamiast się wkręcać w fabułę.
Przykro mi, ale mnie ten seans zupełnie nie porwał.
Ot, ujdzie w tłumie.
Ale raczej w nim zginie ...
U mnie 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz