Przyznaję się bez bicia, że Jarmuscha
nie znam - tzn. oczywiście nazwisko jest mi jak najbardziej nieobce,
aczkolwiek z twórczością nie miałam okazji do tej pory się zapoznać.
Miałam kiedyś niewielki epizod w postaci "Broken Flowers", ale z racji
mojej nieprzychylności dla Billa Murraya sam film również nie specjalnie
przypadł mi do gustu.
Tym razem miało być inaczej. Tu grać miała Tilda Swinton, która ma
naprawdę niezwykle magnetyczną osobowość i która na ekranie zwykle
wyczynia cuda. Tu miał być wampirzy temat i Mia Wasikowska ...
I faktycznie - było magicznie. Ten mroczny, depresyjny klimat filmu
niezwykle mnie porwał. Dałam się uwieść Tildzie i Tomowi Hiddlestonowi.
Mia zaś wprowadziła element ożywienia, zadziwienia i genialnie
skontrastowała całą tę opowieść.
Najpiękniejsza jednak była w tym filmie muzyka. Jeszcze dziś, gdy
zamykam oczy, słyszę niektóre dźwięki w mojej głowie. Choć zdaję sobie
sprawę z tego, że nie każdemu i nie w każdym momencie takie
psychodeliczne tony mogą przypaść do gustu.
Smutny był to obraz, mocno przygnębiający, a mimo to piękny i urzekający.
POLECAM!
U mnie 8/10
totalnie mnie nie zachwycił ani troche! nuda..oglądałam go na raty przez kilka dni jako usypiacz :P
OdpowiedzUsuńHa! No widzisz ... w ciemnej kinowej sali - efekt piorunujący! ;-)
Usuń