
Ale w ten sposób jednak można odróżnić prawdziwe arcydzieło od chwilowej fascynacji - że za kolejnym razem się nie starzeje, że nie przestaje uwodzić. I tak dziś przetestowałam "Konesera". Jaki był efekt?
Oglądany przed rokiem w kinie, zafascynował mnie niezwykle, zdecydowanie oczarował. Dziś, widziany w TV, pozbawiony elementu zaskoczenia ... rozkochał mnie w sobie jeszcze bardziej. Mam wrażenie, że przed rokiem wyszłam z kina z niedosytem - wówczas wydawało mi się, że spowodowanym jakimiś drobnymi niedociągnięciami. Dziś jednak wiem, że był to zwyczajnie przesyt - maksimum treści, maksimum formy - zwyczajnie tego za jednym zamachem wtedy nie ogarnęłam.
Dziś, gdy fabuła była mi znana, część scen dość dobrze pamiętałam, mogłam się rozsmakować w formie, którą zaproponował Tornatore i która tak jest charakterystyczna dla jego twórczości. Formy, która tak bardzo nie raz mnie już zachwyciła (choćby w "Sprzedawcy marzeń", "Nieznajomej", "Czystej formalności", "Malenie" czy nawet "Cinema Paradiso" - który akurat uważam za najsłabszy z tego zestawienia).
Z czystym sumieniem mogę przyznać, że Tornatore plasuje się w czołówce moich ulubionych reżyserów, choć mam jeszcze kilka jego filmów do nadrobienia.
A samego "Konesera" już kocham nad życie. I pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę.
U mnie 9/10
No totalnie podzielam Twoja opinię! Po prostu <3
OdpowiedzUsuńWspaniały, zachwycający, możliwe, że oglądany jeszcze kolejnym razem będzie jeszcze silniej odbierany :)
UsuńCudowny, po prostu pozycja OBOWIĄZKOWA !
OdpowiedzUsuńTak! :)
Usuń